piątek, 14 stycznia 2011

[2] Isabel Wolff ' Cel matrymonialny rok z dziennika Tiffany Trott'







* 'Maleńki' poślizg w zamieszczeniu recenzji wynikł z przyczyn zdrowotnych. Mam nadzieję , że w najbliższym czasie już się nie powtórzy . Zmieniam również dzień , w który będę zamieszczała notki z wtorku na piątek.


W tygodniu książka troszkę inna niż wszystkie czyli ' Cel matrymonialny ; rok z dziennika Tiffany Trott' autorstwa Isabel Wolff.

Isabel Wolff, jedna z najpopularniejszych brytyjskich autorek , we Francji wydawana w kilkusettysięcznych nakładach, zdobyła sławę bestsellerową komedią romantyczną Cel matrymonialny. W jej błyskotliwych powieściach ( Wzloty i upadki , Kwestia miłości) o potyczkach nowoczesnych kobiet z codziennością humor przeplata się z mądrymi , pełnymi otuchy radami , a życiowe problemy i wybory ukazane są z wdziękiem i optymizmem.

Najpierw Filip. Czarujący , uroczy ale...
Potem Alex. Wrażliwy , wyrozumiały , więc ...
Wreszcie Pan Właściwy - ale niestety nie dla niej ...
Tiffany Trott jest inteligentna, błyskotliwa , dowcipna.... i samotna. Jej życiowym celem staje się znalezienie męża. Umawia się na kolejne randki , ale każda kończy się rozczarowaniem . Równocześnie obserwuje problemy swoich zamężnych przyjaciółek i zaczyna się zastanawiać, czy jej poszukiwania w ogóle mają sens. Czy małżeństwo naprawdę jest warte aż tyle zachodu ...

Początkowo muszę przyznać książka nie poraziła mnie swoim humorem , ani też nie zwaliła z nóg. Nie było nawet lekkiej bryzy zachwytu . Był to po prostu nie trafiony prezent . Dlaczego tak myślałam ? Po pierwsze : autorka porusza sprawy , które dotyczą troszeczkę starszego odbiorcy ( rodzicielstwo , małżeństwo , rozwód). Po drugie postawa głównej bohaterki czasem irytowała mnie tak bardzo ( prawie tak samo jak postać Belli z sagi ' Zmierzch ') , że czasem chciałam rzucić książką o ścianę. Jednak pewnego niezbyt magicznego wieczora kiedy to wyżej wymieniona autorka tej recenzji została wystawiona przez chłopaka w sobotni wieczór zaczęła spoglądać na tą książkę bardziej przychylnym okiem . Pierwsza myśl ? Pozycja bardzo nostalgiczna i nuuudna , jednak po głębszy przeanalizowaniu doszłam do wniosku , że jest ona całkiem zabawna , może troszkę oklepana , ale jakże inspirująca do działania. Tiffany jak chyba każda mała i już całkiem duża dziewczynka szuka tego jedynego . Księcia z bajki , który porwie ją w ramiona i obieca kochać aż do śmierci.... Jednak jak to w prawdziwym świecie bywa.... Takie rzeczy się nie zdarzają . Jak na głównego bohater przystało nasza 'dziewczyna' nie zniechęca się po paru kiepskich wyborach i usilnie szuka Pana Właściwego . Jej desperacja zaprowadzi ja nawet do biura tak drodzy czytelnicy do biura matrymonialnego . Jednak i tu nie znajduje ciekawych propozycji na przyszłość. Uważam , że postać Tiffany jest dwubiegunowa . Raz działa na wysokich obrotach i jest szczęśliwa , za 10 minut zwalnia i zaczyna użalać się nad sobą. Wspaniałe tło dla 'naszej ' dziewczyny tworzą jej przyjaciele. A ściślej rzecz ujmując jej przyjaciółki. Każda z nich reprezentuje inną sytuację życiową i każda z nich jest na innym etapie tego życia. Jeżeli chodzi o treść to część dialogów, które prowadzą bohaterowie są idiotyczne i nużące inne natomiast rozbrajają lub trafiają proste w serce. '....Przyjaciółmi ?–Nie rozumiesz , że to jest koń trojański ? Jeżeli się z nim zaprzyjaźnisz , to za parę tygodni będziesz siedziała wystrojona przy telefonie, czekając , aż on się odezwie , a prywatny detektyw , wynajęty przez jego żonę , będzie siedział w samochodzie pod twoim domem z aparatem wycelowanym w okno sypialni . Tego właśnie chcesz ? ' To był jeden z wielu atrakcyjnych kąsków z tej książki. Jednak jedziemy dalej . 'Cel matrymonialny' jest pisany w sposób przystępny dla każdego , dużo dialogów , sporo opisów i przemyśleń głównej bohaterki. Książkę mogę polecić każdej dziewczynie nie zależnie czy masz 18 czy 40 lat jest to książka , która na pewno w jakiś sposób porwie Cię w swoje objęcia. Panowie też mogliby się zaznajomić z taką lekturką, ale to chyba tylko pobożne życzenie .

12 komentarzy:

  1. Książkę mam gdzieś zachomikowaną na którejś półce, Twoja recenzja zachęciła mnie do jej poszukania, chyba też po nią sięgnę już wkrótce. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie słyszałam o tej książce:) brzmi dość ciekawie. P.S. Bell z ''Zmierzchu" też mnie irytowała, bo w tej pierwszej części generalnie tylko wzdychała, tęskniła i była nieśmiała

    OdpowiedzUsuń
  3. I ja też - jak będę potrzebowała czegoś lżejszego - bardzo chętnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ooo :) ciekawa książka. Pierwszy raz o niej słyszę :) I bardzo zachęcająca recenzja. Obserwuję, dodaje do linków, pozdrawiam i of course zapraszam do siebie ;)!

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak, każda z Nas czeka na Księcia na Białym koniu, ale poradziłabym Tiffany, "że nic na siłę" ;) Pozdrawiam ;))

    OdpowiedzUsuń
  6. Życzę powodzenia w prowadzeniu bloga:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem czy jest to książka odpowiednia dla mnie. Może kiedyś...

    OdpowiedzUsuń
  8. Skoro polecasz, to może, może kiedyś zajrzę do tej książki. Brzmi dość interesująco, choć moje stosy ciągle rosną, więc ciężko powiedzieć, czy uda mi się tam dorzucić coś "ponad". ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Może kiedyś jak znajdę przypadkiem w bibliotece :)

    www.duzo-czytam.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie brzmi jakoś specjalnie interesująco. To chyba po prostu nie moje klimaty :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Na dzień dzisiejszy jakoś mnie do niej nie ciągnie, zobaczymy, jak to będzie później.

    OdpowiedzUsuń
  12. Również mnie nie ciągnie jak narazie ;)

    OdpowiedzUsuń